[Intro]
No nie wiem gościu, coś kurwa nie klepie
Nie wchodzi...
Przeciąg w głowie
Nie no wchodzi...
[Zwrotka 1]
Weszło
Czuję, że to mnie rozjebie... pięknie
Mogłoby być lepiej, nie, czekaj
Przester, lepiej to mi polej w szkło, bo pęknie
Znowu widzę suche dno
Jeszcze
Walimy kolejkę, gdzie ja jestem?
Mówiłem do siebie, ale poszło w eter
Nie wiem jak na imię mam, ktoś drze się: "Étienne"
Typie, widzę, że już jesteś nefretete
Wpierdoliłem w siebie całą filmotekę
Takie kino, że się nie chce chodzić, lepiej się położyć
Boże, kurwa, kiedy mi to zejdzie, laidback
Wczoraj jeszcze młody Melchizedek
Dzisiaj w towar zmieniałbym kamienie
Teraz tornado i earthquake
Jutro chuj, jutra nie będzie
[Zwrotka 2]
Myślę o tym kiedy mijam stacje
Za dzieciaka trochę tu nakradłem
Nie, że jakieś akcje, obligacje
Czipsy, resoraki, inne takie
Nawet się z tego wyspowiadałem
Gdzieś coś, około, hmm w trzeciej klasie
Teraz swoje wiem i to chyba jasne
Żadne wielkie halo, to się nie tłumaczę
Jedzie fura, ziom w cykora grać chce
Ale się nafurał, turla się po masce
Wstaje, gość wychodzi i go szarpie
A ten, rzyga mu za wycieraczkę
Gdzieś tam dalej kopią się z pedałem
Zwija się na glebie, bo wie co jest grane
Obiją golenie, się napocą
Pacjent z kurzu się otrzepie, luzem pójdzie dalej
Pewnie, jeszcze go zobaczę na mieście
Tam to, dopiero się Dante odezwie
Gram w tą i kolejne kręgi od piekieł
Błyszczą mu szyje jak kiety na dresie
Wziął lepę na deser jak młoda od gościa
Pod monopolowym, to nie metafora
I chuj bo go kocha, się wiesza na szyi
Gdy chcą go montować jacyś sprawiedliwi
No nie wiem gościu, coś kurwa nie klepie
Nie wchodzi...
Przeciąg w głowie
Nie no wchodzi...
[Zwrotka 1]
Weszło
Czuję, że to mnie rozjebie... pięknie
Mogłoby być lepiej, nie, czekaj
Przester, lepiej to mi polej w szkło, bo pęknie
Znowu widzę suche dno
Jeszcze
Walimy kolejkę, gdzie ja jestem?
Mówiłem do siebie, ale poszło w eter
Nie wiem jak na imię mam, ktoś drze się: "Étienne"
Typie, widzę, że już jesteś nefretete
Wpierdoliłem w siebie całą filmotekę
Takie kino, że się nie chce chodzić, lepiej się położyć
Boże, kurwa, kiedy mi to zejdzie, laidback
Wczoraj jeszcze młody Melchizedek
Dzisiaj w towar zmieniałbym kamienie
Teraz tornado i earthquake
Jutro chuj, jutra nie będzie
[Zwrotka 2]
Myślę o tym kiedy mijam stacje
Za dzieciaka trochę tu nakradłem
Nie, że jakieś akcje, obligacje
Czipsy, resoraki, inne takie
Nawet się z tego wyspowiadałem
Gdzieś coś, około, hmm w trzeciej klasie
Teraz swoje wiem i to chyba jasne
Żadne wielkie halo, to się nie tłumaczę
Jedzie fura, ziom w cykora grać chce
Ale się nafurał, turla się po masce
Wstaje, gość wychodzi i go szarpie
A ten, rzyga mu za wycieraczkę
Gdzieś tam dalej kopią się z pedałem
Zwija się na glebie, bo wie co jest grane
Obiją golenie, się napocą
Pacjent z kurzu się otrzepie, luzem pójdzie dalej
Pewnie, jeszcze go zobaczę na mieście
Tam to, dopiero się Dante odezwie
Gram w tą i kolejne kręgi od piekieł
Błyszczą mu szyje jak kiety na dresie
Wziął lepę na deser jak młoda od gościa
Pod monopolowym, to nie metafora
I chuj bo go kocha, się wiesza na szyi
Gdy chcą go montować jacyś sprawiedliwi
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.