[ZWROTKA 1]
Pamiętasz młodość była beztroska
Sztuki nie śmigały w szortach ani w białych Air Force
Jak biegłeś na bojo to wiedziałeś, że kogoś spotkasz
Spoko opcja, schody z tyłu w tle deskorolka
Lubiłem patrzeć w taflę nieba
Zabawne że kiedy jesteś dzieckiem jeszcze tak niewiele ci potrzeba
By się spełniać wystarczyło kilka monet w kielniach
Nikt ambitnych planów na to życie nie miał
Kilku już paliło więcej inni malowali
Miałem brudne ręce czułem, że to moje miejsce
I że nic już nie może wydarzyć
Że to idealny stan z którego nas nikt nie wybawi
Wtedy jakoś brat kolegi z ławki skoczył z okna
Ojciec z matką znów się rozstał dorastanie w wieżowcach
Melanże na pół piętrach, mogę nie pamiętać
Patrzyłem na te bloki na pewnej drodze do piekła
[ZWROTKA 2]
Krótkie gorące lata, długie i chłodne zimy
Szklane fifki, ciemne windy, odpalamy, wychodzimy
Wtedy nikt nie malował już, klatka schodowa w dół
Pewnie byłbym inny gdybym się tu nie wychował - cóż
Na stadionie przy Potockiej, ciepła wódka na deszczową wiosnę
I wszystko było prostsze wtedy
Nie myślałem tylko o tym czy odpocznę
W końcu bez planów i poczucia obowiązków
Włóczyliśmy się od rana do wieczora
Nie patrząc na różnicę przekonań, nieważna była szkoła
Aż psy zawinęły mi koleżkę z dychą zioła
Wróciłem do domu pewien, że świat mnie pokonał
Czułem, że nie wytrzymam tu chwili dłużej
Mam dość już tych ruder już i chlania w nich do pierwszej czy do drugiej
Ci którzy tutaj nie gonili snów, gonili grude
Patrzyłem na te bloki z okna pokoju na górze
Pamiętasz młodość była beztroska
Sztuki nie śmigały w szortach ani w białych Air Force
Jak biegłeś na bojo to wiedziałeś, że kogoś spotkasz
Spoko opcja, schody z tyłu w tle deskorolka
Lubiłem patrzeć w taflę nieba
Zabawne że kiedy jesteś dzieckiem jeszcze tak niewiele ci potrzeba
By się spełniać wystarczyło kilka monet w kielniach
Nikt ambitnych planów na to życie nie miał
Kilku już paliło więcej inni malowali
Miałem brudne ręce czułem, że to moje miejsce
I że nic już nie może wydarzyć
Że to idealny stan z którego nas nikt nie wybawi
Wtedy jakoś brat kolegi z ławki skoczył z okna
Ojciec z matką znów się rozstał dorastanie w wieżowcach
Melanże na pół piętrach, mogę nie pamiętać
Patrzyłem na te bloki na pewnej drodze do piekła
[ZWROTKA 2]
Krótkie gorące lata, długie i chłodne zimy
Szklane fifki, ciemne windy, odpalamy, wychodzimy
Wtedy nikt nie malował już, klatka schodowa w dół
Pewnie byłbym inny gdybym się tu nie wychował - cóż
Na stadionie przy Potockiej, ciepła wódka na deszczową wiosnę
I wszystko było prostsze wtedy
Nie myślałem tylko o tym czy odpocznę
W końcu bez planów i poczucia obowiązków
Włóczyliśmy się od rana do wieczora
Nie patrząc na różnicę przekonań, nieważna była szkoła
Aż psy zawinęły mi koleżkę z dychą zioła
Wróciłem do domu pewien, że świat mnie pokonał
Czułem, że nie wytrzymam tu chwili dłużej
Mam dość już tych ruder już i chlania w nich do pierwszej czy do drugiej
Ci którzy tutaj nie gonili snów, gonili grude
Patrzyłem na te bloki z okna pokoju na górze
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.