[Intro: Deys]
Prognoza pogody, kurwa mać, co jest?
Te wakacje upłyną w temperaturze
Zero stopni Theysiusza, Theysiusza
Wil, skurwysynu, żadne Wil, co jest z wami?
Język angielski, Zero
[Zwrotka 1: Zero]
Myślisz, że możesz niewzruszony chodzić
Po obwodzie koła i nic nie zaskoczy
Cię, typie, nie zdołasz się nawet przetoczyć
Jak zniosę ci cyfry; Johnny Mnemonic
Zero, jedynki, ja pośród idoli
Których nie wstydzi się nawet Hawking
Jak Jonasza niosą mnie niepewne prądy
A to może tylko wzmocnić
Ze szmatą na ryju, jebany asasyn
Ty chwytaj se pady, jak to ci wystarczy
Tu prawdziwe słowa, a dziwne jak Ta'wil
Tam po drugiej stronie nic więcej niż plastik
Może ogarniesz, jak ze scenografii
Na twoich oczach posypią się farby
I przestaniesz wierzyć, że sztuczne potrzeby
Zdołasz w rzeczywistości osadzić
Ja już wiem, że to jest trudne, ty się weź za siebie, ziomek
To cię ze snu może zbudzę, jeśli sobie nie zapomnę
Bo jak saloita się chwieję i pewnie
Położę się cieniem na twoje mniemanie
Światopoglądy się piętrzą pode mną
Ja jestem ich śmiercią; Oppenheimer
To opętanie i nie ma rady na mnie
Gdy nogi z waty, walę panczem, patrzę, co się stanie
To nieuchronne, więc wypytaj Mojrę
Jak gardzi się bezużytecznym złudzeniem
Bo te misteria nie dają gwarancji
Że w ogóle jeszcze wrócicie do siebie
Prognoza pogody, kurwa mać, co jest?
Te wakacje upłyną w temperaturze
Zero stopni Theysiusza, Theysiusza
Wil, skurwysynu, żadne Wil, co jest z wami?
Język angielski, Zero
[Zwrotka 1: Zero]
Myślisz, że możesz niewzruszony chodzić
Po obwodzie koła i nic nie zaskoczy
Cię, typie, nie zdołasz się nawet przetoczyć
Jak zniosę ci cyfry; Johnny Mnemonic
Zero, jedynki, ja pośród idoli
Których nie wstydzi się nawet Hawking
Jak Jonasza niosą mnie niepewne prądy
A to może tylko wzmocnić
Ze szmatą na ryju, jebany asasyn
Ty chwytaj se pady, jak to ci wystarczy
Tu prawdziwe słowa, a dziwne jak Ta'wil
Tam po drugiej stronie nic więcej niż plastik
Może ogarniesz, jak ze scenografii
Na twoich oczach posypią się farby
I przestaniesz wierzyć, że sztuczne potrzeby
Zdołasz w rzeczywistości osadzić
Ja już wiem, że to jest trudne, ty się weź za siebie, ziomek
To cię ze snu może zbudzę, jeśli sobie nie zapomnę
Bo jak saloita się chwieję i pewnie
Położę się cieniem na twoje mniemanie
Światopoglądy się piętrzą pode mną
Ja jestem ich śmiercią; Oppenheimer
To opętanie i nie ma rady na mnie
Gdy nogi z waty, walę panczem, patrzę, co się stanie
To nieuchronne, więc wypytaj Mojrę
Jak gardzi się bezużytecznym złudzeniem
Bo te misteria nie dają gwarancji
Że w ogóle jeszcze wrócicie do siebie
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.