[Intro]
Decyzja o byciu wilkiem wiele zmienia w życiu. Wchodząc do ich świata trzeba zapomnieć o wszystkim do czego się przywykło
[Refren]
Swoje robię dziś, nie wykonam za nich żadnych ruchów
Przyjdą dni, jeszcze ich wyjebiemy z butów
Ostrzę kły i wpadam by nimi ranić z loopów
Tak działa ta wataha, suko mów mi Canis Lupus
Canis Lupus, Canis Lupus
Tak działa ta wataha, suko mów mi Canis Lupus
Ostrzę kły i wpadam by nimi ranić z loopów
Tak działa ta wataha, suko mów mi Canis Lupus
[Zwrotka 1]
Pamiętam skąd mam chów, choć wielu milczy jak kretyn
Zgarnięty stamtąd głód przekułem w wilczy apetyt
Wykarmię moje stado jak przystało na alfę
Jak stawiali na mnie krzyżyk - dziś go kładą na kanwę
Wiele razy czułem nóż na gardle, ze dwa realnie i to nie jest fajne
Nigdy wam już nie zaufam, także sam sobie robię za wydawcę
Gdy wmawiali będzie dobrze za chwilę, a ja pętla na szyi, liczę drobne na bilet
Byłem pewny, że zginę, mówią co nie zabije, nie działa na wódę, zmień melatoninę
Tyle lat idę tam, to nie chwilka drogi łajzo
A tu czas jest jak kat, choć wilka nogi karmią
Tu nie ma nic za darmo, wiem o tym dawno
Choć spojrzeć na to z góry wszystko to pyły, syf, marność
Patrzą gdzie korona, żaden z nich nie patrzył w śmietnik
Mówią o tym w wielu stronach, że tak gra wygląda, wierz mi
Obracam szklankę w dłoniach, czekam aż przestaną mierzić
I przechylam, jakbym konał, oddać ból, ten syf to painstream
Decyzja o byciu wilkiem wiele zmienia w życiu. Wchodząc do ich świata trzeba zapomnieć o wszystkim do czego się przywykło
[Refren]
Swoje robię dziś, nie wykonam za nich żadnych ruchów
Przyjdą dni, jeszcze ich wyjebiemy z butów
Ostrzę kły i wpadam by nimi ranić z loopów
Tak działa ta wataha, suko mów mi Canis Lupus
Canis Lupus, Canis Lupus
Tak działa ta wataha, suko mów mi Canis Lupus
Ostrzę kły i wpadam by nimi ranić z loopów
Tak działa ta wataha, suko mów mi Canis Lupus
[Zwrotka 1]
Pamiętam skąd mam chów, choć wielu milczy jak kretyn
Zgarnięty stamtąd głód przekułem w wilczy apetyt
Wykarmię moje stado jak przystało na alfę
Jak stawiali na mnie krzyżyk - dziś go kładą na kanwę
Wiele razy czułem nóż na gardle, ze dwa realnie i to nie jest fajne
Nigdy wam już nie zaufam, także sam sobie robię za wydawcę
Gdy wmawiali będzie dobrze za chwilę, a ja pętla na szyi, liczę drobne na bilet
Byłem pewny, że zginę, mówią co nie zabije, nie działa na wódę, zmień melatoninę
Tyle lat idę tam, to nie chwilka drogi łajzo
A tu czas jest jak kat, choć wilka nogi karmią
Tu nie ma nic za darmo, wiem o tym dawno
Choć spojrzeć na to z góry wszystko to pyły, syf, marność
Patrzą gdzie korona, żaden z nich nie patrzył w śmietnik
Mówią o tym w wielu stronach, że tak gra wygląda, wierz mi
Obracam szklankę w dłoniach, czekam aż przestaną mierzić
I przechylam, jakbym konał, oddać ból, ten syf to painstream
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.