[Zwrotka 1: Bryan]
Jeśli będziesz topić smutki to wybacz, ale nie potrafię pływać
Może dlatego tonę w twoich oczach jak Atlantyda
Oczy masz koloru piwa, chociaż wcale nie spożywam
To tracę myśli przy tobie i głowę jak gilotyna
Częściej w dłoniach niż gibona, trzymam kolekcję gitar
Jestem ziomkiem z gitarą, nie raperem z chodnika
Bliżej mi do Sheerana, niż Tupaca i Diha
Ale po co się zamykać skoro to ciągle muzyka
Pochodzę z cichego miejsca, gdzie każdy twój krok słychać z końca miasteczka
Ale nigdzie nie czuję takiego szczęścia, dlatego wracam tam
(Wracam tam, wracam tam)

[Zwrotka 2: Ananas]
Wyplułem hektolitry krwi, wszystko wsiąkło w kartki
Chcę z tego spokój dla rodziny, a nie drogie marki
Połowa sceny niech ssie pento, bo to same kalki
Chcę żyć jak facet, jak facet biorę twój strach na barki
Więc, musisz być blisko mnie nawеt jeśli wywołamy tu pożar
Choćby się kończył tlen, gdy się truję ty działaj jak bezoar
Mam wszystko gdziеś, niech mnie wezmą i przez to mnie mogą zabić
Maluję własną kredką i nie chcą się ze mną bawić
Dostrzegam tylko jedno, jej piękno jak Gigi Hadid
Chcę drogę niebezpieczną i krętą jak w Abu Dhabi, ty
Darłem pysk, miałem i traciłem zysk, wyczyściłem łeb jak dysk
Chyba jest mi już mniej wstyd
Mama mówiła mi, żebym w siebie nie zwątpił
Nawet kiedy wszyscy wokół będą dla mnie tak okropni, ja
[Refren: Bryan, po prostu Kajtek, Ananas & Susk]
W drodze na szczyt potowarzysz mi, sam nie dotrę na pewno
Za mną tyle dni, gdy do utraty sił przechodziłem przez piekło
W drodze na szczyt potowarzysz mi, sam nie dotrę na pewno
Za mną tyle dni, gdy do utraty sił przechodziłam przez piekło

[Zwrotka 3: Susk]
Dzień dobry kłaniam się do pasa
Przyszłam to polatam
Bez wielce wysilania, Zuzia na stylówie dada
Bez wyjebanego ego, Zuzia to jest Hrabal
Piszę o północy i za moim oknem Praga, wow
Moją postacią wam robię jebany show
Ja z nią siedzę na co dzień i kurwa nie wiem co z nią
I gdziekolwiek nie chodzę to jestem polityką
Ze względu na to że w lovesong'ach piszę "ona", a nie "on"
Może temat jest za mocny jak ten mef i klefedron
Jeśli wolicie wygodny to zdissuje wam furę, dupę i dom
I dopierdolę, że was boli, nigdy nie będziecie mną
I że znam waszych idoli, tego jeszcze nie było, co?
Tego jeszcze nie było, co?

[Zwrotka 4: po prostu Kajtek]
Dopytuję kolegę z branży, czym jest flex
W sumie to mówienie o tym co, chciałbyś mieć
Ale tak, że wiesz, mają ślinić się no i uwierzyć że to prawda
Nie ma Boga w kościołach, no bo jest na socialkach
Ups, sorki, ale nie mam na to siły
Popierdolił mnie świat, tak nastawiony na wynik
Miał być żar w młodych ludziach, a jest wokół Antarktydy
Mój młodszy brat smutny, bo nie zje nowych lodów Ekipy
I w kurwę, się zmieniło, ja też jestem nowy
W sensie, że na stole przede mną vege schabowy
I siedzę z dziewczyną, nie jest moją dziewczyną
Ale nie powiem lubię patrzeć na te bardzo długie nogi PPK
Chyba nigdy nie byłem dumny tak jak dziś
Zawsze wolałem skakać i drapać i piąć się wzwyż
Mam kilka flow i ten głos i parę rymów
I jeszcze parę mord do zamknięcia skurwysynom
[Refren: Bryan, po prostu Kajtek, Ananas & Susk]
W drodze na szczyt potowarzysz mi, sam nie dotrę na pewno
Za mną tyle dni, gdy do utraty sił przechodziłem przez piekło
W drodze na szczyt potowarzysz mi, sam nie dotrę na pewno
Za mną tyle dni, gdy do utraty sił przechodziłam przez piekło
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.
Information
There are no comments yet. You can be the first!
Login Register
Log into your account
And gain new opportunities
Forgot your password?