[Zwrotka 1: Białas]
Za oknami słychać, jak gdzieś jadą radiowozy
Całe miasto, jest wprowadzane w stan hipnozy
Pewnie ktoś coś zajebał albo kogoś pobił
To przechylamy lufę, żeby pies go nie dogonił
Dwóch ziomów, co się znają z czasów pierwszych Adidasów
Robią bootelizer, gdzieś na mieście na luzaku
To skończy się na jednej – padły takie słowa
Lecz jak się okazało, to była mylna prognoza
Ziomek się zatacza, mówi: Torbę szybko skołuj
Zaraz ma podjechać ich koleżka, Krzysztof Kolumb
Trochę się spóźniał, to jeden zawinął się do domu
Drugi nie spuszcza z tonu, sam musi sobie pomóc
Wypił jeszcze browar, długo nie szukał planu
W tym mieście wszystkie drogi, prowadzą do bałaganu
Kiedy tak szedł, przyjebał mu barkiem jakis lamus
„Ty albo mnie przeprosisz albo znajdziesz się w szpitalu!”
[Zwrotka 2: Solar]
Kolejny kielon obciął gilotyną mózg od ciała
I każdy kto ogarnia jeszcze, myśli jak to działa
Działa tak jak natura nas zaprogramowała
Ruchać, pić jeść i napierdalać na raz
Pierdolę dziś taksówki, mój prywatny helikopter
Zabiera mnię z imprezy, tam gdzie pizdy są wilgotne
Dziwka walczy z pałą, chyba nic z tego nie będzie
Ale w końcu jakoś daję radę, na patencie
Znika już na pięcie, przodem puszcza agresję
Po sekundzie czuję, że jestem królem w tym mieście
Miasto stołeczne, też zaangażuję w bibę
Rozjebana ręka, macie do wymiany szybę
Kurwa mało! Gdzie jest jakiś sklep z paliwem?
Idę, idę, idę, idę!
Kiedy tak szedłem, przyjebał mi barkiem jakiś lamus
„Ty albo mnie przeprosisz albo znajdziesz się w szpitalu!”
Za oknami słychać, jak gdzieś jadą radiowozy
Całe miasto, jest wprowadzane w stan hipnozy
Pewnie ktoś coś zajebał albo kogoś pobił
To przechylamy lufę, żeby pies go nie dogonił
Dwóch ziomów, co się znają z czasów pierwszych Adidasów
Robią bootelizer, gdzieś na mieście na luzaku
To skończy się na jednej – padły takie słowa
Lecz jak się okazało, to była mylna prognoza
Ziomek się zatacza, mówi: Torbę szybko skołuj
Zaraz ma podjechać ich koleżka, Krzysztof Kolumb
Trochę się spóźniał, to jeden zawinął się do domu
Drugi nie spuszcza z tonu, sam musi sobie pomóc
Wypił jeszcze browar, długo nie szukał planu
W tym mieście wszystkie drogi, prowadzą do bałaganu
Kiedy tak szedł, przyjebał mu barkiem jakis lamus
„Ty albo mnie przeprosisz albo znajdziesz się w szpitalu!”
[Zwrotka 2: Solar]
Kolejny kielon obciął gilotyną mózg od ciała
I każdy kto ogarnia jeszcze, myśli jak to działa
Działa tak jak natura nas zaprogramowała
Ruchać, pić jeść i napierdalać na raz
Pierdolę dziś taksówki, mój prywatny helikopter
Zabiera mnię z imprezy, tam gdzie pizdy są wilgotne
Dziwka walczy z pałą, chyba nic z tego nie będzie
Ale w końcu jakoś daję radę, na patencie
Znika już na pięcie, przodem puszcza agresję
Po sekundzie czuję, że jestem królem w tym mieście
Miasto stołeczne, też zaangażuję w bibę
Rozjebana ręka, macie do wymiany szybę
Kurwa mało! Gdzie jest jakiś sklep z paliwem?
Idę, idę, idę, idę!
Kiedy tak szedłem, przyjebał mi barkiem jakiś lamus
„Ty albo mnie przeprosisz albo znajdziesz się w szpitalu!”
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.