[Refren]
Czuję, czuję się, się z tym źle, źle
Kocham to miejsce, choć ciągle z niego drwię
Mój ojciec przelał krew dla tej ziemi
Lecz jak patrzę dookoła, jakoś ciężko mi docenić
Czuję, czuję się, się z tym źle, źle
Kocham to miejsce, choć ciągle z niego drwię
Mój ojciec przelał krew dla tej ziemi
Lecz jak patrzę dookoła, jakoś ciężko mi docenić
[Zwrotka 1]
No to masz i patrz, jak obiecana ziemia pije smog
Na ulicach miasta zamienia płuca w kibel tłok
Badylarzy plac, prawo patrzy nam na blat, brat
W każdej sytuacji każdy opłaca tu psa wszak
Stan zaufania jest jak smród, wrzód
Ścieka po ścianach rzeźbiona w betonie Łódź, mój
Kawałek świata, tak po ludzku
Gdybym się tutaj nie urodził, świadomie nie wdepnąłbym nigdy w tеn gnój tu
Stworzył mnie wielki kryzys
Upadające fabryki, [?], biеdy, wyzysk
Nie ma tu nic, tylko wiatr uderza o szyby
Puste witryny, szyby
Duch okiem obce nie chciwym [?]
I tylko nasze pragnienia by
Uciec stąd, na barkach unieść złość
Zobaczysz, zrobię to
Nawet gdybym miał okupić zdobyty sukces krwią
I nie sugeruj mi, że los to tylko qui pro quo
Pomyłka czasu, miejsca, ludzi i to tylko błąd
Musi być jakieś wyjście
W gazecie czytam Dyzmę, myślę, też tak żyć chcę
To brzmi logicznie
Wielki świat, wielkie możliwości, dość mi
Spania jak kundel w budzie przy zgniłej posiadłości
(No bo...)
Czuję, czuję się, się z tym źle, źle
Kocham to miejsce, choć ciągle z niego drwię
Mój ojciec przelał krew dla tej ziemi
Lecz jak patrzę dookoła, jakoś ciężko mi docenić
Czuję, czuję się, się z tym źle, źle
Kocham to miejsce, choć ciągle z niego drwię
Mój ojciec przelał krew dla tej ziemi
Lecz jak patrzę dookoła, jakoś ciężko mi docenić
[Zwrotka 1]
No to masz i patrz, jak obiecana ziemia pije smog
Na ulicach miasta zamienia płuca w kibel tłok
Badylarzy plac, prawo patrzy nam na blat, brat
W każdej sytuacji każdy opłaca tu psa wszak
Stan zaufania jest jak smród, wrzód
Ścieka po ścianach rzeźbiona w betonie Łódź, mój
Kawałek świata, tak po ludzku
Gdybym się tutaj nie urodził, świadomie nie wdepnąłbym nigdy w tеn gnój tu
Stworzył mnie wielki kryzys
Upadające fabryki, [?], biеdy, wyzysk
Nie ma tu nic, tylko wiatr uderza o szyby
Puste witryny, szyby
Duch okiem obce nie chciwym [?]
I tylko nasze pragnienia by
Uciec stąd, na barkach unieść złość
Zobaczysz, zrobię to
Nawet gdybym miał okupić zdobyty sukces krwią
I nie sugeruj mi, że los to tylko qui pro quo
Pomyłka czasu, miejsca, ludzi i to tylko błąd
Musi być jakieś wyjście
W gazecie czytam Dyzmę, myślę, też tak żyć chcę
To brzmi logicznie
Wielki świat, wielkie możliwości, dość mi
Spania jak kundel w budzie przy zgniłej posiadłości
(No bo...)
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.