[Zwrotka 1]
Widzimy się tak od święta, wypijmy za spotkanie
Cyknijmy zdjęcie i wyjdźmy jak Kim i Kanye
Gdy nie ma opcji uchylenia i się dusisz prawie
Sztuką jest dodać powietrza przez przymykanie
Ale czasem się przebiera miarka
I to się strasznie przebiera jak za premiera - Jarka
Familijne spotkania, to bywa niezła Sparta
Czasem się sam nie poznajesz... nażarta...
Cała gawiedź, a ty masz walkę z pawiem
I każdy kolejny atak cię pcha na krawędź
Pod dywan daje się czasem i lawa zamieść
Po czym upadnie nam razem, jak na K2 w zamieć
Ja generalnie chłody znoszę słabo
Ale te góry lodowe wciąż mi latają nad banią
Jak bomby nad Okinawą w 45-tym
Kogo obchodzi to, że nie chcę wojny?
[Refren]
Nie mam już siły ani czasu na scysje
Jadę na misję, kartkę wam przyślę jakąś stąd
Księgę zażaleń zostawiłem na krześle
Spiszcie je wszystkie nic nie przemilczcie i spalcie ją
[Zwrotka 2]
Czuję lata na karku i poniżej łopatek
Ale Vinyasa daje mi się czuć jak nastolatek
Nadal się garnę do grania w gry, a zarabiam rapem
Wiek mnie dogania tylko, gdy trzeba łamać opłatek
Wystarczy parę zdań i tracę apetyt
Niestety, trwa to za krótko, by z tego zrobić dietę
Parę lat wstecz chciałem opuścić planetę
Dziś moi bliscy chcą, bym zmieniał pieluchy chcą to zamiast skarpetek
A mnie ciut przeraża codzienność
Macki systemu od pierwszych sekund się prężą nad dzieckiem złowieszczo
Pięćset z plusem jak krzyż - dla mnie to nie brzmi jak jackpot
A wszyscy wokół biorą kredyt na wieczność
Z wieścią, że rosną brzuszki dzwonią znajome żony
U nas też rosną brzuszki, ale od Toblerone
Kto się ośmieli wziąć je za dobry omen
Ten zrodzi wojnę jak Paula z Johnem
Widzimy się tak od święta, wypijmy za spotkanie
Cyknijmy zdjęcie i wyjdźmy jak Kim i Kanye
Gdy nie ma opcji uchylenia i się dusisz prawie
Sztuką jest dodać powietrza przez przymykanie
Ale czasem się przebiera miarka
I to się strasznie przebiera jak za premiera - Jarka
Familijne spotkania, to bywa niezła Sparta
Czasem się sam nie poznajesz... nażarta...
Cała gawiedź, a ty masz walkę z pawiem
I każdy kolejny atak cię pcha na krawędź
Pod dywan daje się czasem i lawa zamieść
Po czym upadnie nam razem, jak na K2 w zamieć
Ja generalnie chłody znoszę słabo
Ale te góry lodowe wciąż mi latają nad banią
Jak bomby nad Okinawą w 45-tym
Kogo obchodzi to, że nie chcę wojny?
[Refren]
Nie mam już siły ani czasu na scysje
Jadę na misję, kartkę wam przyślę jakąś stąd
Księgę zażaleń zostawiłem na krześle
Spiszcie je wszystkie nic nie przemilczcie i spalcie ją
[Zwrotka 2]
Czuję lata na karku i poniżej łopatek
Ale Vinyasa daje mi się czuć jak nastolatek
Nadal się garnę do grania w gry, a zarabiam rapem
Wiek mnie dogania tylko, gdy trzeba łamać opłatek
Wystarczy parę zdań i tracę apetyt
Niestety, trwa to za krótko, by z tego zrobić dietę
Parę lat wstecz chciałem opuścić planetę
Dziś moi bliscy chcą, bym zmieniał pieluchy chcą to zamiast skarpetek
A mnie ciut przeraża codzienność
Macki systemu od pierwszych sekund się prężą nad dzieckiem złowieszczo
Pięćset z plusem jak krzyż - dla mnie to nie brzmi jak jackpot
A wszyscy wokół biorą kredyt na wieczność
Z wieścią, że rosną brzuszki dzwonią znajome żony
U nas też rosną brzuszki, ale od Toblerone
Kto się ośmieli wziąć je za dobry omen
Ten zrodzi wojnę jak Paula z Johnem
Comments (0)
The minimum comment length is 50 characters.